niedziela, 24 czerwca 2012

Daj mi ten seks. [1/1]


Po ciężkim boju, jaki toczył każdego dnia, wspinając się na szczyt kariery, Bill Kaulitz, słynny w całej Europie, a nawet świecie model, wreszcie mógł pozwolić sobie na długo oczekiwany urlop. Pragnął spędzić trochę czasu z dala od zepsutego świata mody; gdzieś, gdzie mógł się wyciszyć i wypocząć, w spokoju pomyśleć o swoim życiu, dać ponieść się emocjom i nieco zaszaleć. Postanowił wyjechać za miasto, gdzie w pięknej okolicy znajdował się mały domek, który niedawno kupił. Bill miał 20 lat, jego kariera w branży modelingowej zaczęła się wraz z ukończeniem siedemnastego roku życia. Od zawsze wyglądał na kogoś, kto znakomicie nadawałby się do tego fachu - odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu, jak zwykli mawiać szefowie jego agencji. Wysoki, szczupły, o nie banalnej urodzie. Jego czekoladowe tęczówki działały hipnotyzująco, a wyraźne kości policzkowe podkreślały męskie rysy twarzy. Jako mały chłopiec, marzył o tym, by kiedyś zostać projektantem. Potrafił z kawałka materiału, stworzyć dla siebie bardzo ciekawe, czasem nawet kontrowersyjne stroje. Uwielbiał być oryginalny, tym samym - zwracał na siebie uwagę innych ludzi i choć czasem mogło się to wydawać męczące, lubił to. Ludzie nie szczędzili mu słów krytyki, można było go kochać lub nienawidzić. Był bezczelnym, a zarazem wrażliwym indywidualistą. To właśnie Bill - czasami doskwierała mu samotność, prawdziwych przyjaciół miał niewielu. Był homoseksualistą, ale bardzo dobrze to ukrywał. Wiedział, że w jego sytuacji, rozgłos w tej kwestii, nie był wskazany. Bill miesiąc wcześniej zakończył swój, trwający prawie pół roku, związek z liderem grupy rockowej. Obaj doszli do wniosku, że na dalszą metę nie ma to sensu. Travis coraz częściej wyjeżdżał w trasy koncertowe, a Bill musiał wywiązywać się z kontraktów w agencji, biorąc udział w pokazach mody organizowanych głównie w Europie. Rozstali się w przyjaznej atmosferze, do niedawna utrzymując kontakt. Travisowi brakowało byłego chłopaka; jeszcze nieraz po rozłące wysyłał modelowi wiadomości, w których prosił go, by ten spędził z nim noc. Bill zawsze się zgadzał, z Travisem było mu naprawdę dobrze. Obaj wiedzieli czego każdy z nich oczekuje, czego najbardziej pragnie. Doskonale wiedzieli jak sprawiać sobie przyjemność. Dla Billa był to niewątpliwie jeden z najlepszych związków, biorąc pod uwagę seks, a miał on ich całkiem sporo.

***

Czarnowłosy dwudziestolatek odpalił papierosa, zaciągając się nim mocno i spojrzał w przednią szybę. Droga, którą zmierzał, była mało ruchliwa, otaczały ją jedynie drzewa. W jednej z bocznych uliczek ujrzał samochód – jeden z najnowszych modeli mercedesa, nad którego otwartą maską, nachylał się całkiem dobrze zbudowany mężczyzna, majsterkując w jego wnętrzu. Bill, jednym gwałtownym ruchem, skręcił w stronę nieznajomego i po chwili zgasił silnik swojego samochodu, śmiało otwierając drzwi. Wąskie, granatowe spodnie, opinały jego długie, szczupłe nogi. Zrobił krok w kierunku mężczyzny, lustrując go uważnie swoim ciekawskim wzrokiem. Nieznajomy ubrany był w biały, bawełniany podkoszulek, szerokie spodnie, które ledwo trzymały mu się na pośladkach i sportowe buty. W prawej, tylnej kieszeni jego szerokich jeansów, tkwiła szmatka, w którą teraz wycierał swoje brudne od smaru dłonie. Miał dość długie, czarne dredy, związane w kucyk. Bill nie był w stanie dostrzec jego twarzy, gdyż mężczyzna odwrócony był do niego tyłem. Niczym nieskrępowany Kaulitz, zaczął rozmowę:

- Może mógłbym w czymś pomóc? - po tym pytaniu, nieznajomy odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka, odkładając w tym samym momencie brudną szmatkę.
- Jeśli masz jakieś pojęcie o motoryzacji to bardzo chętnie skorzystam z twojej pomocy. - odrzekł mężczyzna.
Bill mógł teraz uważniej przyjrzeć się nowo poznanemu człowiekowi. W jego dolnej wardze, ułożonej w lekkim uśmiechu, zdążył dostrzec srebrny kolczyk, który połyskiwał, odbijając promienie słoneczne. Ciemnobrązowe tęczówki, które od razu przykuły uwagę Czarnowłosego, wpatrywały się w niemal identyczne kolorem oczy. Ów mężczyzna, zdecydowanie odpowiadał gustowi modela.
- Myślę, że mam wystarczające pojęcie w tej dziedzinie. Co się stało? – zaczął, podchodząc bliżej nieznajomego i przeniósł wzrok na otwartą maskę samochodu. Nieznajomy odsunął się na niewielką odległość, by zrobić chłopakowi trochę miejsca. Przez chwilę tłumaczył mu co stało się z autem, a Bill w tym czasie ze skupieniem dokręcał coś przy silniku. Gdy skończył, wziął do ręki szmatkę, wycierając w nią dłonie i spojrzał na mężczyznę.
- Spróbuj teraz odpalić silnik. Jak na moje oko, teraz powinno już wszystko działać. Dredziarz uśmiechnął się do Billa i wsiadł za kierownicę, jednak pomimo kilku prób, nie udało mu się odpalić silnika.
- Szlag by to wziął! A zapewniałeś, że będzie działać. - powiedział nieznajomy z irytacją w głosie i uderzył pięścią w kierownicę. Bill tylko pokręcił głową i wzruszył bezradnie ramionami.
- Próbowałem. Skoro moje starania nie pomogły, pozostaje ci teraz tylko oddać auto do mechanika. - Kaulitz podszedł do drzwi, przy których siedział mężczyzna, na co tamten tylko cicho westchnął i wyjął ze schowka swój telefon, wybierając numer pomocy drogowej. Ta, zjawiła się w miarę szybko, ładując auto mężczyzny na lawetę. Kąciki ust Billa mimowolnie podniosły się ku górze, kiedy widział niezadowoloną minę swojego towarzysza, który obserwował jak jego auto odjeżdża w stronę miasta.
- Dasz się podwieźć? W ramach rekompensaty za to, że nie potrafiłem naprawić ci auta. - powiedział z uśmiechem Bill i spojrzał na niego uważnym wzrokiem.
- No chyba innego wyjścia nie mam. Jesteś jedyną osobą, która zatrzymała się i chciała pomóc. Tom jestem. - chłopak uważnie przyjrzał się Kaulitzowi i wyciągnął do niego dłoń.
- Bill. Zapraszam do mojego auta. - w geście przywitania uścisnął jego dłoń i po chwili obaj wsiedli do samochodu Kaulitza. Bill kątem oka obserwował Toma, który od pierwszej chwili wywarł na nim ogromne wrażenie. Jego mięśnie opinała biała podkoszulka, w którą był ubrany, a na ramieniu widoczny był ślad smaru, co Bill zdążył zauważyć dopiero teraz. Tom zaś w skupieniu patrzył przed siebie, wyglądając na zamyślonego. 
- Będziesz miał coś przeciw, jeśli zaproszę cię do siebie na drinka? Niedaleko mam domek nad jeziorem i właśnie wybierałem się w tamtym kierunku. - rzekł Bill, zmysłowo i powoli przesuwając językiem po swojej dolnej, pełniejszej wardze, nie odrywając wzroku od ulicy.
- Jeśli nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, to nie odmówię. Jestem wykończony, wracam z pracy, jeszcze to auto... - odrzekł Tom, zerkając kątem oka na Billa i kręcąc przy tym bezradnie głową. Tamten w odpowiedzi zaśmiał się tylko i zapewniał, że nie jest mordercą i można mu ufać.
Po niedługim czasie samochód Billa zaparkował na podjeździe do garażu. Obaj mężczyźni niemal równocześnie wysiedli z samochodu i przekroczyli próg domku, który w środku okazał się być dość skromny, co nie odbierało mu ani trochę jego uroku, a wręcz przeciwnie – stwarzało wrażenie niesamowicie przytulnego. Tom rozejrzał się wokół siebie, zdejmując swoje buty i zostawiając je przy drewnianej szafce w przedpokoju. Kaulitz udał się przodem do salonu, kręcąc przy tym biodrami, co przez wszystkie pokazy, weszło mu w nawyk. Dredziarz spojrzał na niego i zlustrował uważnie jego tyły. Jedyne co przeszło mu teraz przez myśl, to fakt, że Bill był bardzo zgrabny. Nie wahając się ani chwili, poszedł za nim do salonu i jeszcze raz rozejrzał się po wnętrzu.

- Fajnie tu. Kiedy kupiłeś ten domek? - rzekł Tom, rzucając Kaulitzowi spojrzenie, podczas gdy tamten wyjął ze szklanego barku butelkę Martini i dwie szklanki.
- Już jakiś czas temu. To moja jedyna odskocznia od życia w wielkim mieście. - odpowiedział mu model i ustawił na stole dwie szklanki, do których wlał alkohol. Tom usiadł na jasnej, skórzanej kanapie i uśmiechnął się lekko, zerkając na chłopaka.
- Wiem o czym mówisz. Dobrze czasem mieć jakieś miejsce, do którego w każdej chwili można uciec, odpocząć, zrelaksować się. - mówiąc to, Tom ujął w dłoń szklankę, którą podał mu Bill i podniósł lekko w górę na znak niemego toastu. Obaj napełnili usta sporymi łykami trunku, wypijając w krótkim czasie całą zawartość szklanki. Mijały minuty, gdy popijali już którąś z kolei szklankę Martini i rozmawiali na różne tematy. Konwersacje, które prowadzili, dotyczyły głównie wiadomości, obejmujących ich codzienne zajęcia. Wysoki chłopak zdążył dowiedzieć się, że Tom jest dwudziestodwuletnim studentem dziennikarstwa, mieszka w Berlinie i nie ma rodzeństwa. Sam opowiedział Dredziarzowi o swojej pracy, o tym, że zawodowo zajmuje się modelingiem. Tom wcale nie był zdziwiony tym faktem – jego towarzysz miał miłą aparycję, całkowicie nadającą się na okładki kolorowych pism. Alkohol zaczął działać, nadając im policzkom rumieńców, a językom, pozwalając się rozwiązać. Bez skrępowania rozmawiali jak para najlepszych przyjaciół, którzy znają się od zawsze. Wszystko działo się w przeciągu kilku godzin. Na pierwszy rzut oka widać było, że Bill wykazywał spore zainteresowanie nowopoznanym mężczyzną, który przypadł mu do gustu nie tylko z powodu wyglądu, ale i charakteru. Nie był pewien czy Tomowi spodoba się to, o czym właśnie intensywnie myślał. Model potrafił dobrze zabawić się w klubach gejowskich, a przygody na jedną noc nie były mu obce. Kaulitz przysunął się do Toma i chwycił jego szklankę, odkładając ją na stolik. Z powrotem odwrócił się w jego stronę i zaczął składać na jego ciele pocałunki; najpierw delikatnie musnął wargami jego ucho, później zjechał na szyję. Ku jego zdziwieniu, a jednocześnie zadowoleniu, nie spotkał się z odmową czy jakimkolwiek oporem ze strony Dredziarza. Wręcz przeciwnie - ten zachęcał go do dalszych działań, wydając ze swych ust rozkoszne pomruki. Bill, nie przestając całować szyi Toma, swoją dłoń położył na jego kroczu i zaczął stymulować jego męskość przez materiał spodni. Tom spojrzał na Billa wzrokiem pełnym pożądania i poczuł jak jego męskość zaczyna sztywnieć. By nieco ulżyć swojemu znajomemu, Bill rozpiął mu spodnie i zsunął się z kanapy tak, że chwilę później klęczał już między nogami Toma. Tamten bez oporów, pomógł mu zsunąć ze swych bioder bokserki. Widać było, że był tym wszystkim podniecony w takim samym stopniu jak Bill. Model szybko zaczął pieścić ustami jego członek, robił to najlepiej jak potrafił, chciał żeby Tom czerpał z tego dużo przyjemności. Niewątpliwie tak było; jego jęki roznosiły się po całym pomieszczeniu. Tom zsunął się z kanapy i razem z Kaulitzem wylądowali na podłodze. Pospiesznie zdjęli swoje ubrania, odsłaniając wszelkie tajemnice swoich ciał. Ich zapachy perfum mieszały się, ciała ocierały o siebie, a usta łączyły się w pełnym pożądania pocałunku. Bill znalazł się na górze, oparł stopy Toma o swoje barki, patrząc jeszcze w kierunku jego twarzy, a później wszedł w niego bez ostrzeżenia. Mężczyźni uprawiali seks całą noc, za każdym razem zamieniając się miejscami. Zasnęli na podłodze, Dredziarz trzymał swoją głowę na brzuchu Kaulitza. Gdy obudzili się w południe, oślepieni światłem słońca, przedostającym się do salonu przez nie zasłonięte okna, Tom rozejrzał się, nie do końca wiedząc gdzie jest. Kiedy spojrzał na Billa, jego pamięć powoli zaczęła nabierać kolorów. Nie był pijany do tego stopnia, by nie pamiętać co wydarzyło się parę godzin wcześniej. Bill przywitał go delikatnym uśmiechem, a ten odwzajemnił go z nieukrywaną szczerością. Czy żałowali? Sądząc po ich minach - zdecydowanie nie. Jeszcze nie raz umówili się na spotkanie, po którym z trudem łapali w swoje płuca oddech. Czy będą ze sobą? To trudne pytanie; zanim na nie odpowiedzą, muszą lepiej się poznać, tym razem nie od strony fizycznej.

piątek, 22 czerwca 2012

Silencieux. [1/1]


Milion razy zastanawiałem się nad sensem swojego istnienia bez tak ważnego elementu jakim był Tom. Każdego dnia w mojej głowie rysowały się obrazki z naszych wspólnych dni, które niczym album, ukazywały najpiękniejsze chwile mojego życia. Zostawił mnie. Po 21 latach zostawił samego na pastwę losu. Nie dzwoni, nie pisze, nie odbiera moich telefonów, ignoruje mnie. Nie mam żadnej pewności, że o mnie myśli, że pamięta. Ta cholerna cisza każdego dnia rozbija mnie na kawałki. Mimo tego, ani przez chwilę nie przestałem go kochać.

- Tom to twój partner, tak?

Kochanek. Nigdy nie nazwał mnie swoim partnerem. Mimo, iż oddawałem mu się w całości, nie byłem jego facetem. Może wtedy byłoby łatwiej, ale ja zawsze byłem... i nadal jestem jego bratem. Jego drugą połówką - jesteśmy bliźniakami.

Podniosłem wzrok znad brulionu, w którym miałem zapisywać swoje uczucia. Po tym miało mi się zrobić lżej. Blondyn naprzeciw mnie, zajmujący skórzany fotel, spojrzał niepewnie w moją stronę, najwyraźniej oczekując wyjaśnień.

Nie przesłyszał się pan. Tom to mój brat. Mój bliźniak, z którym spędzałem upojne noce. Jeśli nadal to do pana nie dociera, pieprzyłem się ze swoim bratem...

Moje powieki za wszelką cenę chciały uwolnić łzy gromadzone od dłuższego czasu w moim wnętrzu. Nie pozwalałem im ujrzeć światła dziennego. Mina psychoterapeuty była nie do opisania, trudno określić co wyrażała. Powiedziałbym, że było to coś na pograniczu zdziwienia i jednocześnie ciekawości. Nic nie mówiąc, wstał od szklanego stolika i swoje kroki skierował ku dębowemu biurku, na którego blacie stała mała, srebrna taca z wodą.

Wiem, myśli pan, że jestem nienormalny, że to chore pieprzyć swojego bliźniaka. Prawda jest taka, że do pewnego momentu też tak myśleliśmy, obaj się tego wystrzegaliśmy. Ani ja, ani Tom do końca nie chcieliśmy się przyznać, że łączy nas coś więcej niż magiczna więź pomiędzy bliźniakami. To miał być jeden raz...

Wziął w usta łyk bezbarwnego napoju i przełykając go z trudem, spojrzał w moją stronę.

- Kiedy się to zaczęło?

5 lat temu. Byliśmy normalnymi osiemnastolatkami. Tom od zawsze interesował się sportem, trenował piłkę nożną. Z kolei mnie kręciła muzyka. Pisałem teksty odkąd skończyłem 10 lat. Tworzyliśmy normalną rodzinę...

Uśmiechnąłem się na wspomnienie tych wszystkich beztroskich chwil z naszego życia. W ciągu kilku sekund, przez moją głowę z prędkością światła przeleciały obrazy, gdy Tom się mną opiekował kiedy byłem chory, gdy wstawiał się za mną u dryblasów, którzy chcieli mnie bić, gdy ja sam narażałem się nauczycielom, przekonując ich o chorobie Toma, podczas gdy ten postanowił wybrać się na wagary…

- Kiedy zorientowałeś się, że Tom jest dla Ciebie kimś więcej niż bratem?

Zawsze to czułem. Po prostu nie dopuszczałem do siebie myśli, że Tom mógłby być kimś więcej. Aż do chwili, gdy...

- Spokojnie. Weź kilka głębszych oddechów. Napisz co czujesz. Jedno słowo, które najlepiej określa to, co czujesz w tym momencie.

Pustka. Nicość. Złość. Rozczarowanie. Rozpacz. Żal. Samotność. – miałem z czego wybierać, jednak jedno słowo nie było w stanie określić uczucia, które towarzyszyło mi przez te kilka sekund. Posłuchałem terapeuty, wziąłem głęboki oddech, przymknąłem oczy i postanowiłem kontynuować.

Aż do chwili, gdy ujrzałem jego niemal w stu procentach nagie ciało. Poszliśmy ze znajomymi na basen. Miałem wtedy 18 lat. Tom był mokry, a strumienie wody, spływające z jego włosów, wyznaczały ścieżkę do jego penisa. Obserwowałem to i czułem narastające podniecenie. Tom popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Miałem nadzieję, że nie zauważył, że moja twarz pokryła się rumieńcem. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem wziąć prysznic, chciałem zmyć z siebie zapach chloru, a przede wszystkim nieczyste myśli związane z moim bratem. Nie pierwszy raz widziałem go bez koszulki, ale wtedy coś we mnie pękło, nie potrafiłem kontrolować swoich myśli. Odkręciłem kurek z zimną wodą i lałem strumień na swoje ciało, by spływał dokładnie tak jak u Toma. W pewnej chwili poczułem na swoim ciele czyjeś ręce. Chciałem krzyczeć, ale tak dobrze mi znany, łagodny głos szeptał do ucha uspokajające słowa. Objął mnie od tyłu, a jego dłonie starannie masowały moje podbrzusze i schodziły coraz niżej. Byłem w szoku, zapytałem co robi, a on kazał mi się zamknąć. Odwrócił mnie w swoją stronę i zaczął namiętnie całować. Bez zastanowienia rzuciłem się na niego i w dość łapczywy i niestaranny sposób zacząłem oddawać pocałunki. Czułem się dziwnie, ale było mi tak dobrze… Nie wiedziałem co się dzieje, zimna woda próbowała schłodzić moje ciało, ale bez większych efektów. I właśnie wtedy po raz pierwszy powiedział mi, że mnie kocha, że już dłużej tak nie może… To było niewiarygodne. Nie sądziłem, że Tom i ja…, że to nie tylko ta magiczna więź, o której bez ustanku mówiliśmy znajomym. Kochałem go i wiedziałem to od dawna, ale nigdy nie spodziewałem się, że on może traktować mnie w inny sposób. Nie jak swojego brata, ale jak kogoś, przy kim budziłby się każdego ranka z uśmiechem na twarzy, planując dalszą część dnia. Mijały dni, miesiące, później lata… było nam ze sobą naprawdę dobrze. Pewnego dnia pokłóciliśmy się, nawet nie pamiętam o co… Tom, zdenerwowany wybiegł z domu, trzaskając drzwiami i już nie wrócił. Nigdy więcej go nie widziałem. Już nigdy więcej nie powiedział mi jak bardzo mnie kocha, jak bardzo jestem dla niego ważny…

- Bill, powiedz mi: dlaczego do mnie przyszedłeś?

Chciałem z kimś o tym porozmawiać, chciałem zapomnieć.

Kłamałem. Wszystkie te wizyty były tylko pretekstem by na nowo przeżyć to, co kiedyś. By zamknąć oczy i  kolejny raz zobaczyć jego idealne ciało. Bez niego nie było to tak prawdziwe, ale wspomnienia nie bolały. Wręcz przeciwnie, dawały mi powód, bym wstawał rano z łóżka tylko po to, żeby przez kolejne godziny zastanawiać się gdzie właściwie jest, czy tęskni za naszymi rozmowami, czy jest szczęśliwy. Wcale nie miałem zamiaru o nim zapomnieć i wiedziałem, że cała ta terapia jest zbyteczna. Tom mnie zostawił, odszedł bez pożegnania, ale wybaczyłem mu. Wybaczyłem wszystkie kłótnie, wyzwiska. Wybaczyłem, że mnie zostawił, choć obiecał być ze mną do końca moich dni. Zawsze dotrzymywał danego słowa, tym razem było inaczej. To ja byłem z nim do jego ostatnich dni. 12 grudnia zginął w wypadku samochodowym. Od tamtego dnia minęły dwa lata, a ja, siedząc przed jego marmurową mogiłą ukrytą w zaciszu berlińskiego cmentarza, przyłożyłem nóż do swojego nadgarstka i pozwoliłem życiu stopniowo opuszczać moje ciało. Ostrze noża uszkadzało moją skórę i wnikało coraz głębiej. Zebrałem palcem strużkę czerwonego płynu, którym obok jego imienia, pisałem swoje. Uśmiechnąłem się lekko do siebie i przymknąłem oczy. Po niedługiej chwili zobaczyłem jego twarz. Różniła się od tej, która co noc nawiedzała mnie w snach, która za każdym razem, gdy zamykałem oczy, pojawiała się przed nimi i uśmiechała do mnie. Teraz była w stu procentach prawdziwa. Czekoladowe tęczówki karmiły mnie oddechem. Czułem, że wreszcie żyję. Tom spojrzał w moje tęczówki i zanucił ‘Ich will da nich’ allein sein lass uns gemeinsam in die Nacht’. W jednej chwili cały świat mignął mi przed oczami, wszystkie te cudowne chwile, które razem mieliśmy okazję dzielić. Uśmiechnąłem się i dokończyłem: ‘Nimm mich mit und halt mich sonst treib ich alleine in die Nacht.’ Odpłynęliśmy razem i od tej pory dzieliliśmy wieczność.