Milion razy zastanawiałem się nad sensem swojego istnienia
bez tak ważnego elementu jakim był Tom. Każdego dnia w mojej głowie rysowały
się obrazki z naszych wspólnych dni, które niczym album, ukazywały
najpiękniejsze chwile mojego życia. Zostawił mnie. Po 21 latach zostawił samego
na pastwę losu. Nie dzwoni, nie pisze, nie odbiera moich telefonów, ignoruje
mnie. Nie mam żadnej pewności, że o mnie myśli, że pamięta. Ta cholerna cisza każdego
dnia rozbija mnie na kawałki. Mimo tego, ani przez chwilę nie przestałem go
kochać.
- Tom to twój
partner, tak?
Kochanek. Nigdy nie
nazwał mnie swoim partnerem. Mimo, iż oddawałem mu się w całości, nie byłem
jego facetem. Może wtedy byłoby łatwiej, ale ja zawsze byłem... i nadal jestem
jego bratem. Jego drugą połówką - jesteśmy bliźniakami.
Podniosłem wzrok znad brulionu, w którym miałem zapisywać
swoje uczucia. Po tym miało mi się zrobić lżej. Blondyn naprzeciw mnie,
zajmujący skórzany fotel, spojrzał niepewnie w moją stronę, najwyraźniej
oczekując wyjaśnień.
Nie przesłyszał się
pan. Tom to mój brat. Mój bliźniak, z którym spędzałem upojne noce. Jeśli nadal
to do pana nie dociera, pieprzyłem się ze swoim bratem...
Moje powieki za wszelką cenę chciały uwolnić łzy gromadzone
od dłuższego czasu w moim wnętrzu. Nie pozwalałem im ujrzeć światła dziennego.
Mina psychoterapeuty była nie do opisania, trudno określić co wyrażała.
Powiedziałbym, że było to coś na pograniczu zdziwienia i jednocześnie
ciekawości. Nic nie mówiąc, wstał od szklanego stolika i swoje kroki skierował
ku dębowemu biurku, na którego blacie stała mała, srebrna taca z wodą.
Wiem, myśli pan, że
jestem nienormalny, że to chore pieprzyć swojego bliźniaka. Prawda jest taka,
że do pewnego momentu też tak myśleliśmy, obaj się tego wystrzegaliśmy. Ani ja,
ani Tom do końca nie chcieliśmy się przyznać, że łączy nas coś więcej niż
magiczna więź pomiędzy bliźniakami. To miał być jeden raz...
Wziął w usta łyk bezbarwnego napoju i przełykając go z
trudem, spojrzał w moją stronę.
- Kiedy się to
zaczęło?
5 lat temu. Byliśmy
normalnymi osiemnastolatkami. Tom od zawsze interesował się sportem, trenował
piłkę nożną. Z kolei mnie kręciła muzyka. Pisałem teksty odkąd skończyłem 10
lat. Tworzyliśmy normalną rodzinę...
Uśmiechnąłem się na wspomnienie tych wszystkich beztroskich chwil
z naszego życia. W ciągu kilku sekund, przez moją głowę z prędkością światła
przeleciały obrazy, gdy Tom się mną opiekował kiedy byłem chory, gdy wstawiał
się za mną u dryblasów, którzy chcieli mnie bić, gdy ja sam narażałem się nauczycielom,
przekonując ich o chorobie Toma, podczas gdy ten postanowił wybrać się na
wagary…
- Kiedy zorientowałeś
się, że Tom jest dla Ciebie kimś więcej niż bratem?
Zawsze to czułem. Po
prostu nie dopuszczałem do siebie myśli, że Tom mógłby być kimś więcej. Aż do
chwili, gdy...
- Spokojnie. Weź
kilka głębszych oddechów. Napisz co czujesz. Jedno słowo, które najlepiej
określa to, co czujesz w tym momencie.
Pustka. Nicość. Złość. Rozczarowanie. Rozpacz. Żal. Samotność.
– miałem z czego wybierać, jednak jedno słowo nie było w stanie określić uczucia,
które towarzyszyło mi przez te kilka sekund. Posłuchałem terapeuty, wziąłem
głęboki oddech, przymknąłem oczy i postanowiłem kontynuować.
Aż do chwili, gdy
ujrzałem jego niemal w stu procentach nagie ciało. Poszliśmy ze znajomymi na
basen. Miałem wtedy 18 lat. Tom był mokry, a strumienie wody, spływające z jego
włosów, wyznaczały ścieżkę do jego penisa. Obserwowałem to i czułem narastające
podniecenie. Tom popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Miałem nadzieję, że
nie zauważył, że moja twarz pokryła się rumieńcem. Odwróciłem się na pięcie i
poszedłem wziąć prysznic, chciałem zmyć z siebie zapach chloru, a przede
wszystkim nieczyste myśli związane z moim bratem. Nie pierwszy raz widziałem go
bez koszulki, ale wtedy coś we mnie pękło, nie potrafiłem kontrolować swoich
myśli. Odkręciłem kurek z zimną wodą i lałem strumień na swoje ciało, by
spływał dokładnie tak jak u Toma. W pewnej chwili poczułem na swoim ciele
czyjeś ręce. Chciałem krzyczeć, ale tak dobrze mi znany, łagodny głos szeptał
do ucha uspokajające słowa. Objął mnie od tyłu, a jego dłonie starannie
masowały moje podbrzusze i schodziły coraz niżej. Byłem w szoku, zapytałem co robi,
a on kazał mi się zamknąć. Odwrócił mnie w swoją stronę i zaczął namiętnie
całować. Bez zastanowienia rzuciłem się na niego i w dość łapczywy i
niestaranny sposób zacząłem oddawać pocałunki. Czułem się dziwnie, ale było mi
tak dobrze… Nie wiedziałem co się dzieje, zimna woda próbowała schłodzić moje
ciało, ale bez większych efektów. I właśnie wtedy po raz pierwszy powiedział
mi, że mnie kocha, że już dłużej tak nie może… To było niewiarygodne. Nie
sądziłem, że Tom i ja…, że to nie tylko ta magiczna więź, o której bez ustanku
mówiliśmy znajomym. Kochałem go i wiedziałem to od dawna, ale nigdy nie
spodziewałem się, że on może traktować mnie w inny sposób. Nie jak swojego
brata, ale jak kogoś, przy kim budziłby się każdego ranka z uśmiechem na
twarzy, planując dalszą część dnia. Mijały dni, miesiące, później lata… było
nam ze sobą naprawdę dobrze. Pewnego dnia pokłóciliśmy się, nawet nie pamiętam
o co… Tom, zdenerwowany wybiegł z domu, trzaskając drzwiami i już nie wrócił.
Nigdy więcej go nie widziałem. Już nigdy więcej nie powiedział mi jak bardzo
mnie kocha, jak bardzo jestem dla niego ważny…
- Bill, powiedz mi:
dlaczego do mnie przyszedłeś?
Chciałem z kimś o tym
porozmawiać, chciałem zapomnieć.
Kłamałem. Wszystkie te wizyty były tylko pretekstem by na
nowo przeżyć to, co kiedyś. By zamknąć oczy i
kolejny raz zobaczyć jego idealne ciało. Bez niego nie było to tak
prawdziwe, ale wspomnienia nie bolały. Wręcz przeciwnie, dawały mi powód, bym
wstawał rano z łóżka tylko po to, żeby przez kolejne godziny zastanawiać się
gdzie właściwie jest, czy tęskni za naszymi rozmowami, czy jest szczęśliwy.
Wcale nie miałem zamiaru o nim zapomnieć i wiedziałem, że cała ta terapia jest
zbyteczna. Tom mnie zostawił, odszedł bez pożegnania, ale wybaczyłem mu.
Wybaczyłem wszystkie kłótnie, wyzwiska. Wybaczyłem, że mnie zostawił, choć
obiecał być ze mną do końca moich dni. Zawsze dotrzymywał danego słowa, tym
razem było inaczej. To ja byłem z nim do jego ostatnich dni. 12 grudnia zginął
w wypadku samochodowym. Od tamtego dnia minęły dwa lata, a ja, siedząc przed
jego marmurową mogiłą ukrytą w zaciszu berlińskiego cmentarza, przyłożyłem nóż
do swojego nadgarstka i pozwoliłem życiu stopniowo opuszczać moje ciało. Ostrze
noża uszkadzało moją skórę i wnikało coraz głębiej. Zebrałem palcem strużkę
czerwonego płynu, którym obok jego imienia, pisałem swoje. Uśmiechnąłem się
lekko do siebie i przymknąłem oczy. Po niedługiej chwili zobaczyłem jego twarz.
Różniła się od tej, która co noc nawiedzała mnie w snach, która za każdym
razem, gdy zamykałem oczy, pojawiała się przed nimi i uśmiechała do mnie. Teraz
była w stu procentach prawdziwa. Czekoladowe tęczówki karmiły mnie oddechem.
Czułem, że wreszcie żyję. Tom spojrzał w moje tęczówki i zanucił ‘Ich
will da nich’ allein sein lass uns gemeinsam in die Nacht’. W jednej
chwili cały świat mignął mi przed oczami, wszystkie te cudowne chwile, które
razem mieliśmy okazję dzielić. Uśmiechnąłem
się i dokończyłem: ‘Nimm mich mit und halt mich sonst treib ich alleine in die Nacht.’
Odpłynęliśmy razem i od tej pory dzieliliśmy wieczność.
muszę przyznać, że intrygujący początek. mi się spodobało, dlatego lecę czytać kolejną cześć ;) co do ostatniego pytania, na które Bill skłamał - uważam,że do terapeuty chodzi się po to, by właśnie przez wspomnienia do czegoś dość. a nie zapomnieć.
OdpowiedzUsuńkbill
wszystko ładnie, pięknie, mi się baaardzo podobało. tylko błagam, nie chcę przy kolejnym siedzieć i płakać jak bóbr. źle się z tym czuje :-D
OdpowiedzUsuńkitasowa.